Moi drodzy, którzy to czytacie ( wielu zapewne nie ma) chciałabym Wam powiedzieć, że notki nie będzie aż nie zbierze się 4 obserwatorów lub pod poprzednim rozdziałem nie będzie 10 komentarzy.To wymuszenie, tak wiem.Ale cóż - Ślizgoni tak mają.A gdy już spełnicie któryś warunek , dodam następną notkę, oraz one shot Sevmione z okazji moich urodzin, które będą jutro.Do zobaczenia !
Buziuchny, Lexy! :*
Not everyone who is on the wrong side is a bad one.
piątek, 14 czerwca 2013
wtorek, 4 czerwca 2013
Rozdział II - ''Kto inny jak nie Ty?''
Witam wszystkich bardzo serdecznie i ponownie.Cyziu ,wybacz, że dopiero, ale wcześniej mi się nic nie chciało. ;) W każdym razie mam nadzieję, że rozdział się spodoba.Może za szybko będą czułości, ale to tak zaplanowane...Z resztą, nie wyjawię więcej - nie zmusicie mnie! Ach, i następna notka będzie , jak będę miała conajmniej 4 obserwatorów.:D Do tego będę dodawała lokalizację.Po prostu ot tak.Jakby ktoś nie wiedział gdzie bohaterowie się przemieszczają.
2 września godzina 6:15 , dormitoria damskie Gryffindoru ,Hogwart.
Nasza czerwono włosa dziewczyna spała sobie smacznie. Sen o jedzeniu , słodyczach i dużej ilości alkoholu. Czyli to, co uwielbiała. Jednak nie było jej dane sobie dłużej pospać, o nie. Panna Evans postanowiła zrobić jej pobudkę życia, i dlatego oblała ją lodowatą wodą. Lexy od razu zareagowała na to, wyskakując z łóżka. Widząc to, nasza Prefekt Naczelna wybuchła śmiechem.
-Już wiem, jak Cię budzić, aby poprawić sobie humor! – powiedziała i zaczęła śmiać się głośno. Jednak odchrząknęła znacząco i spod łóżka wyciągnęła prezent.
-Czas na prezent dla naszej solenizantki. Wszystkiego najlepszego Lex… Tort zjemy sobie później, bo teraz musimy zjeść śniadanie, ale chcę dać Ci pierwsza prezent. – podała dziewczynie pakunek, a niebieskooka w mig go rozpakowała. Był to piękny wisior, z wróżką. Dziewczyna wzruszyła się. Było to takie słodkie. Następnie obie się ubrały i w dobrych humorach poszły na śniadanie.
2 września godzina 8:10, korytarz, Hogwart.
Transmutacja zaczynała się za parę minut, a on pędząc na zajęcia, niechcący wpadł na kogoś, wychodząc zza rogu.
-Uch, uważaj, bo zrobisz sobie... -Przerwał, gdy zobaczył z kim ma do czynienia. -No tak. Kto inny jak nie Ty?
Gdy wpadła na kogoś w mig zaczęła przepraszać, zanim nie zobaczyła jego.-Nadal bawi Cię robienie ze mnie idiotki, co Black? - Spojrzała na niego ze złością. - Chociaż na urodziny, mógłbyś mi się nie pokazywać ! - Syknęła wściekła. Miała go po dziurki w nosie.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
-Robienie Z CIEBIE idiotki? A co ja tym razem takiego powiedziałem? - Zmniejszył odległość między nimi i pozbierał jej książki, które wylądowały na podłodze. - Proszę uprzejmie. Zrobię ci prezent i zniknę z oczu na cały, boży dzień. Wszystkiego najlepszego, panno Riddle.
Ostatnie słowa wypowiedział z wyraźną ironią i udał się na zajęcia, nie mając najmniejszej ochoty jeszcze bardziej psuć sobie humoru. Ta Riddlówna działała mu na nerwy.
Uśmiechnęła się i poszła na zajęcia. Po chwili stanęła przed klasą i Tom zaczął się na nią drzeć.
-Czy Ty masz rozum?! Krzywdzić mojego człowieka?! Zapłacisz za to ! - Uderzył ją w twarz , a ona się popłakała. Było jej tak źle. Kiedyś Tom ją szanował i kochał, jak prawdziwy brat. A teraz? Jedynie krzyczy i bije. Czasem użyje Crucio, ale nie sądziła, że zrobi to w jej dzień … W ten jej, wyjątkowy dzień.
-Jak mogłeś mi to zrobić?! Nigdy mnie nie biłeś i w ogóle nie biłeś na urodziny...A teraz...Boże...- Popłakała się jeszcze bardziej i pobiegła w kierunku wieży astronomicznej.
2 września, godzina 10:33, Wieża Astronomiczna, Hogwart.
Po zajęciach z transmutacji spotkał na korytarzu Slughorna, który poprosił go, aby zaniósł książki do wieży astronomicznej. Mając akurat chwilę wolnego czasu, zgodził się wyręczyć profesora.
Gdy dotarł na miejsce, odłożył opasłe tomiska na biurko i już miał wychodzić, kiedy nagle spostrzegł, że nie znajduję się w wieży sam. Ktoś pociągał głośno nosem, siedząc w zacienionym kącie.
-Lumos - Szepnął i udał się w tamtym kierunku.
Gdy dziewczyna zobaczyła, że ktoś tu jest, szybko próbowała udawać że jest okej, jednak jej to nie wyszło. Gdy zobaczyła jego, wystraszyła się jak spłoszone zwierze. Miała nadzieję, że ją po prostu ominie, dając jej spokój, bo nie potrzebowała, aby jakiś dureń jeszcze bardziej jej dogryzał ,w szczególności w jej urodziny .Jednak nie, nie odszedł. I z przerażeniem rozpoznała w tej osobie Regulusa Blacka.
Od razu rozpoznał kim jest owa osoba. Chciał się wycofać, bo obiecał nie wchodzić jej w drogę, lecz snop światła padł na jej twarz i zauważył zaczerwieniony, opuchnięty policzek, jednak dziewczyna wierciła się.
-Powinnaś jak najszybciej przyłożyć lód. Hej, nie wierć się tak. Nie zrobię ci krzywdy. Wszystko w porządku? - Zapytał, nim zdążył ugryźć się w język. Zgasił różdżkę i wyciągnął dziewczynę z ciemnego kąta, aby móc lepiej przyjrzeć się jej twarzy. Syknął cicho i pokręcił głową.
Dziewczyna postanowiła mu powiedzieć. Nie wiedziała czemu, ale po prostu to zrobiła.
-Wiesz co? Nic nie jest w porządku..Tom obiecał mi że nigdy mnie nie skrzywdzi, a szczególnie w urodziny...Obiecał mi...Zapomniał..
Posmutniała mocno. Tom tak bardzo się zmienił, że nie wiedziała co z tym zrobić.
-Jeszcze w drugiej klasie zabiłby tego, który sprawiłby mi przykrość...A teraz...?Jest nieczułym draniem, który potrafi używać Cruciatusa i bić...Takiego Toma nie chcę znać...
Szepnęła cicho i z rozpaczy się w niego wtuliła. Było jej tak przykro.
Był zaskoczony jej nagłym i niespodziewanym przypływem sympatii. Nie wiedział jak się zachować, gdy go objęła, dlatego też stał nieruchomo.
-Proszę cię, przestań płakać. Obiecuję, że pomówię z Tomem najszybciej jak to możliwe. Nie musisz się obawiać. Zrobię to bardzo delikatnie - Powiedział cicho. -Teraz powinnaś zająć się swoim policzkiem. Jeśli szybko tego nie uczynisz, jutro będzie bolało jeszcze bardziej, nie mówiąc już o jego wyglądzie.
Jednak dziewczyna mimo wszystko wtulała się w niego jeszcze bardziej i płakała. Teraz miała gdzieś , że może ją wyśmiać.
-Nie mogę...Nie wiesz jak to jest...Matka mnie i Toma zostawiła na pastwę losu...Mieszkaliśmy w domu dziecka, trzymaliśmy się zawsze razem...Broniliśmy się nawzajem...A teraz on stał się katem...
Szlochała. Faktycznie, policzek ją bolał.
-Lepiej żebyś z nim nie rozmawiał...Zrobi Ci krzywdę, a ja nie chcę mieć jakiegoś Blacka na sumieniu.
Próbowała zażartować i się nerwowo zaśmiać, jednak jej nie wyszło.
-Nie sądzę, aby to coś zmieniło. I tak nikt mnie nie chce, bo każdy się boi. No , nie licząc Malfoy'a , który chce, abym wyszła za niego za mąż, za czym stoi murem Tom. Ja nie zamierzam wychodzić akurat za niego. Myślą że bogaty, to na to polecę. Równie dobrze mogę wyjść za mugola.
Zaśmiała się wesoło. Humorek się jej nieco poprawił. Po chwili go puściła.
-Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy...I przepraszam za to z kwasem..
Spuściła wzrok, niecierpliwie poruszając stopą. Zawsze tak miała, gdy się stresowała.
Dziewczynie zebrało się na zwierzenia, a on sam nie wiedział czy chce tego słuchać. Jeszcze zaledwie godzinę temu miała go za największego wroga, a teraz odnosiła się do niego tak ciepło.
-Potrafię o siebie zadbać. Nic mi nie będzie. To tylko rozmowa. Jeśli o tym nie wspomnę, to się powtórzy. Nie chcę... nie chcę, aby Tom cię bił. Zwłaszcza, że stało się to z mojego powodu - Odwrócił wzrok. -Nie przepraszaj. Myślę, że teraz jesteśmy kwita.
Po tych słowach, pośpiesznie opuścił wieże astronomiczną.
Ona patrzyła tylko za nim, ze wdzięcznością w oczach.
-Ja jednak nie sądzę że jesteśmy kwita...Ja Tobie wiszę więcej..
Wyszeptała, gdy ten się oddalił. Po chwili uświadomiła sobie, że musi iść na praktyki do Pomfrey , bo ta może jej wydrapać oczy ze wściekłości. A ona nie chciała. Wystarczyło jej to, że codziennie czytała pamiętnik Bellatrix z wszystkimi jej fetyszami seksualnymi.
Nasza czerwono włosa dziewczyna spała sobie smacznie. Sen o jedzeniu , słodyczach i dużej ilości alkoholu. Czyli to, co uwielbiała. Jednak nie było jej dane sobie dłużej pospać, o nie. Panna Evans postanowiła zrobić jej pobudkę życia, i dlatego oblała ją lodowatą wodą. Lexy od razu zareagowała na to, wyskakując z łóżka. Widząc to, nasza Prefekt Naczelna wybuchła śmiechem.
-Już wiem, jak Cię budzić, aby poprawić sobie humor! – powiedziała i zaczęła śmiać się głośno. Jednak odchrząknęła znacząco i spod łóżka wyciągnęła prezent.
-Czas na prezent dla naszej solenizantki. Wszystkiego najlepszego Lex… Tort zjemy sobie później, bo teraz musimy zjeść śniadanie, ale chcę dać Ci pierwsza prezent. – podała dziewczynie pakunek, a niebieskooka w mig go rozpakowała. Był to piękny wisior, z wróżką. Dziewczyna wzruszyła się. Było to takie słodkie. Następnie obie się ubrały i w dobrych humorach poszły na śniadanie.
2 września godzina 8:10, korytarz, Hogwart.
Transmutacja zaczynała się za parę minut, a on pędząc na zajęcia, niechcący wpadł na kogoś, wychodząc zza rogu.
-Uch, uważaj, bo zrobisz sobie... -Przerwał, gdy zobaczył z kim ma do czynienia. -No tak. Kto inny jak nie Ty?
Gdy wpadła na kogoś w mig zaczęła przepraszać, zanim nie zobaczyła jego.-Nadal bawi Cię robienie ze mnie idiotki, co Black? - Spojrzała na niego ze złością. - Chociaż na urodziny, mógłbyś mi się nie pokazywać ! - Syknęła wściekła. Miała go po dziurki w nosie.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
-Robienie Z CIEBIE idiotki? A co ja tym razem takiego powiedziałem? - Zmniejszył odległość między nimi i pozbierał jej książki, które wylądowały na podłodze. - Proszę uprzejmie. Zrobię ci prezent i zniknę z oczu na cały, boży dzień. Wszystkiego najlepszego, panno Riddle.
Ostatnie słowa wypowiedział z wyraźną ironią i udał się na zajęcia, nie mając najmniejszej ochoty jeszcze bardziej psuć sobie humoru. Ta Riddlówna działała mu na nerwy.
Uśmiechnęła się i poszła na zajęcia. Po chwili stanęła przed klasą i Tom zaczął się na nią drzeć.
-Czy Ty masz rozum?! Krzywdzić mojego człowieka?! Zapłacisz za to ! - Uderzył ją w twarz , a ona się popłakała. Było jej tak źle. Kiedyś Tom ją szanował i kochał, jak prawdziwy brat. A teraz? Jedynie krzyczy i bije. Czasem użyje Crucio, ale nie sądziła, że zrobi to w jej dzień … W ten jej, wyjątkowy dzień.
-Jak mogłeś mi to zrobić?! Nigdy mnie nie biłeś i w ogóle nie biłeś na urodziny...A teraz...Boże...- Popłakała się jeszcze bardziej i pobiegła w kierunku wieży astronomicznej.
2 września, godzina 10:33, Wieża Astronomiczna, Hogwart.
Po zajęciach z transmutacji spotkał na korytarzu Slughorna, który poprosił go, aby zaniósł książki do wieży astronomicznej. Mając akurat chwilę wolnego czasu, zgodził się wyręczyć profesora.
Gdy dotarł na miejsce, odłożył opasłe tomiska na biurko i już miał wychodzić, kiedy nagle spostrzegł, że nie znajduję się w wieży sam. Ktoś pociągał głośno nosem, siedząc w zacienionym kącie.
-Lumos - Szepnął i udał się w tamtym kierunku.
Gdy dziewczyna zobaczyła, że ktoś tu jest, szybko próbowała udawać że jest okej, jednak jej to nie wyszło. Gdy zobaczyła jego, wystraszyła się jak spłoszone zwierze. Miała nadzieję, że ją po prostu ominie, dając jej spokój, bo nie potrzebowała, aby jakiś dureń jeszcze bardziej jej dogryzał ,w szczególności w jej urodziny .Jednak nie, nie odszedł. I z przerażeniem rozpoznała w tej osobie Regulusa Blacka.
Od razu rozpoznał kim jest owa osoba. Chciał się wycofać, bo obiecał nie wchodzić jej w drogę, lecz snop światła padł na jej twarz i zauważył zaczerwieniony, opuchnięty policzek, jednak dziewczyna wierciła się.
-Powinnaś jak najszybciej przyłożyć lód. Hej, nie wierć się tak. Nie zrobię ci krzywdy. Wszystko w porządku? - Zapytał, nim zdążył ugryźć się w język. Zgasił różdżkę i wyciągnął dziewczynę z ciemnego kąta, aby móc lepiej przyjrzeć się jej twarzy. Syknął cicho i pokręcił głową.
Dziewczyna postanowiła mu powiedzieć. Nie wiedziała czemu, ale po prostu to zrobiła.
-Wiesz co? Nic nie jest w porządku..Tom obiecał mi że nigdy mnie nie skrzywdzi, a szczególnie w urodziny...Obiecał mi...Zapomniał..
Posmutniała mocno. Tom tak bardzo się zmienił, że nie wiedziała co z tym zrobić.
-Jeszcze w drugiej klasie zabiłby tego, który sprawiłby mi przykrość...A teraz...?Jest nieczułym draniem, który potrafi używać Cruciatusa i bić...Takiego Toma nie chcę znać...
Szepnęła cicho i z rozpaczy się w niego wtuliła. Było jej tak przykro.
Był zaskoczony jej nagłym i niespodziewanym przypływem sympatii. Nie wiedział jak się zachować, gdy go objęła, dlatego też stał nieruchomo.
-Proszę cię, przestań płakać. Obiecuję, że pomówię z Tomem najszybciej jak to możliwe. Nie musisz się obawiać. Zrobię to bardzo delikatnie - Powiedział cicho. -Teraz powinnaś zająć się swoim policzkiem. Jeśli szybko tego nie uczynisz, jutro będzie bolało jeszcze bardziej, nie mówiąc już o jego wyglądzie.
Jednak dziewczyna mimo wszystko wtulała się w niego jeszcze bardziej i płakała. Teraz miała gdzieś , że może ją wyśmiać.
-Nie mogę...Nie wiesz jak to jest...Matka mnie i Toma zostawiła na pastwę losu...Mieszkaliśmy w domu dziecka, trzymaliśmy się zawsze razem...Broniliśmy się nawzajem...A teraz on stał się katem...
Szlochała. Faktycznie, policzek ją bolał.
-Lepiej żebyś z nim nie rozmawiał...Zrobi Ci krzywdę, a ja nie chcę mieć jakiegoś Blacka na sumieniu.
Próbowała zażartować i się nerwowo zaśmiać, jednak jej nie wyszło.
-Nie sądzę, aby to coś zmieniło. I tak nikt mnie nie chce, bo każdy się boi. No , nie licząc Malfoy'a , który chce, abym wyszła za niego za mąż, za czym stoi murem Tom. Ja nie zamierzam wychodzić akurat za niego. Myślą że bogaty, to na to polecę. Równie dobrze mogę wyjść za mugola.
Zaśmiała się wesoło. Humorek się jej nieco poprawił. Po chwili go puściła.
-Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy...I przepraszam za to z kwasem..
Spuściła wzrok, niecierpliwie poruszając stopą. Zawsze tak miała, gdy się stresowała.
Dziewczynie zebrało się na zwierzenia, a on sam nie wiedział czy chce tego słuchać. Jeszcze zaledwie godzinę temu miała go za największego wroga, a teraz odnosiła się do niego tak ciepło.
-Potrafię o siebie zadbać. Nic mi nie będzie. To tylko rozmowa. Jeśli o tym nie wspomnę, to się powtórzy. Nie chcę... nie chcę, aby Tom cię bił. Zwłaszcza, że stało się to z mojego powodu - Odwrócił wzrok. -Nie przepraszaj. Myślę, że teraz jesteśmy kwita.
Po tych słowach, pośpiesznie opuścił wieże astronomiczną.
Ona patrzyła tylko za nim, ze wdzięcznością w oczach.
-Ja jednak nie sądzę że jesteśmy kwita...Ja Tobie wiszę więcej..
Wyszeptała, gdy ten się oddalił. Po chwili uświadomiła sobie, że musi iść na praktyki do Pomfrey , bo ta może jej wydrapać oczy ze wściekłości. A ona nie chciała. Wystarczyło jej to, że codziennie czytała pamiętnik Bellatrix z wszystkimi jej fetyszami seksualnymi.
piątek, 31 maja 2013
Rozdział I - ''Masz do mnie żal, Riddle?
Dziewczyna
spojrzała uważnie na osoby ,które miała leczyć. Gdy zobaczyła tego gnojka,
wkurzyła się jak nigdy. O nie, jego leczyć nie będzie! Choćby nie wiem, jaką
prosiła Pomfrey, ona nie tknie go palcem. Jednak miała pecha.
-Lexonno , musisz uleczyć tego Blacka. I bez dyskusji ! Chyba, że chcesz stracić swoje praktyki, młoda damo! – powiedziała kobieta wyraźnie zła. Nasza bohaterka westchnęła teatralnie. Wściekła Pomfrey to nie obliczalna Pomfrey. Spojrzała na chłopaka wzrokiem bazyliszka w czasach świetności.
-Siedź cicho i najlepiej umrzyj przy okazji. Będzie tak wygodniej. Ach i zdejmuj koszulę…
-Lexonna , może milej? Chłopcze, co Ci się stało? To jest dość silna substancja żrąca…
Na wzmiankę o koszuli, uniósł brew do góry i spojrzał na nią z politowaniem.
-Gdybyś nie zauważyła to jedyną częścią ciała, która odniosła obrażenia jest moja twarz. Wybacz, ale nic z siebie nie zdejmę. Choćbyś nie wiem jak mnie prosiła.-Uśmiechnął się sardonicznie i zwrócił w stronę Pomfrey. -Ach, to tylko taki... mały wypadek przy pracy -Burknął, zerkając na rudzielca spode łba. Ona oczywiście się zakłopotała, jednak nic nie powiedziała. Już czuła ochrzan od Pomfrey. Po prostu to czuła.
On nie chciał być świadkiem "najazdu" Pomfrey na dziewczynę i pragnął jak najszybciej się stąd zmyć. Jakoś tym razem postanowił schować głęboko swoją rycerskość i nie stawać w jej obronie. Zasłużyła sobie na takie ostre upomnienie. Pozwolił ‘’wrednemu rudzielcowi’’ się opatrzyć i zabrał fiolkę z eliksirem. Po chwili Lexy próbowała się delikatnie, ale wyszedł grymas.
-Dzięki. Przynajmniej umiesz naprawić swój błąd bez żadnych numerów -Spojrzał na jej nieudaną próbę uśmiechu i źle ją zinterpretował. -I nie rób takiej zbolałej miny. Nie umrzesz od jednego, dobrego uczynku. - Obrócił się na pięcie i opuścił skrzydło szpitalne. Nie miał zamiaru przebywać tam dłużej niż to było konieczne. Dla niej jednak była to nieopisana ulga! Miała spokój od niego. Już chciała wyjść, jednak Pomfrey ją zatrzymała.
-Hola hola, moja droga… Teraz to mi wszystko wytłumaczysz. I to migiem. – powiedziała zła pielęgniarka, a czerwono-włosa opowiedziała jej wszystko…
Kilka godzin później, wieczór…
W tym roku ona była Prefektem. Akurat teraz miała patrol i chciała sobie coś zjeść. Gdy przyuważyła Blacka, uśmiechnęła się wrednie, i poszła za nim, niezauważona. Jak już tam wszedł, zamknęła drzwi zaklęciem.-Wiesz co, Black? Nie ładnie tak chodzić po nocy, narażając się Pani Prefekt.40 punktów od Slytherinu za szlajanie się i 20 za chodzenie bez koszuli, a i masz jeszcze szlaban.-uśmiechnęła się podle. Pamiętała jak kiedyś ją wyzywał z powodu zmieniających się włosów. A w tym czasie na prawdę się jej podobał. Jednak teraz nie trudziła sobie tym głowy.
Usłyszał jak drzwi zatrzaskują się za nim i zerknął w tamtą stronę. Oczywiście! Kto inny jak nie ona? Westchnął ciężko i niewzruszony, powrócił do smarowania kanapki.
-Ach, gdyby to tylko działało w ten sposób... -powiedział spokojnie. -Niestety nie możesz mi odjąć punktów, bo w tym roku zostałem prefektem NACZELNYM za dobre wyniki w nauce. Mogę się odpłaci pięknym za nadobne, lecz... Och, tak. Mam większe przywileje niż ty. Ups.
Obrócił się w jej stronę ze złośliwym uśmieszkiem na wargach i zaczął leniwi mieszać swoją herbatę.
-No co? Znowu chcesz posunąć się do przemocy? To przykre, że musisz się uciekać do takich rzeczy, bo inaczej nie potrafisz. – Wiedział, że rozdrażni dziewczynę, ale cóż, miał do tego prawo. W końcu ,co by był z niego za Ślizgon, gdyby tego nie zrobił.
Po chwili podeszła do niego z złośliwym uśmieszkiem.
-Uważasz że moja przemoc to jedyny sposób...Otóż nie...
Musnęła swoim nosem jego szyję i policzek prowokująco.
-Wiem że się boisz mojego brata, więc jeżeli bym chciała, mogłabym mu donieść na Ciebie. Jednakże przemoc w mojej postaci to wybawienie. A poza tym...Z tego co widzę w twojej głowie, zastanawiasz się, co mi takiego zrobiłeś że Cię nienawidzę...Wróćmy wspomnieniami do drugiego roku.
Spojrzała mu w oczy. Po chwili wyciągnęła zdjęcie dziewczynki , z tęczowymi włosami.
-Gdy chciałam do Ciebie podejść i porozmawiać, Ty wyśmiałeś mnie, moje włosy i to że miałam odwagę do Ciebie podejść. A w tamtych czasach , mimo że byłeś dzieciakiem wpadłeś mi w oko, i na szczęście szybko wypadłeś. Jednak musisz wiedzieć, że te włosy nie są ode mnie zależne.
Dziewczyna miała poważne problemy z głową. Jak mogło irytować ją coś, co bezmyślnie powiedział jako dzieciak parę lat temu i czego nawet nie pamiętał? Dzieci są okrutne. Nic tego nie zmieni.Straszenie starszym bratem również było głupotą. Już widział jak Tom irytuje się tylko dlatego, że wkurza jego siostrzyczkę jedynie samym swoim istnieniem.
Nie mogąc się powstrzymać, parsknął śmiechem.
-Och… A więc… Masz do mnie żal, Riddle?
Dziewczyna bez odpowiedzi go wyminęła i po dłuższej chwili wyszła…
~~~~~~~~
No i koniec tego rozdziału.Mam nadzieję, że się podobał. ;)
-Lexonno , musisz uleczyć tego Blacka. I bez dyskusji ! Chyba, że chcesz stracić swoje praktyki, młoda damo! – powiedziała kobieta wyraźnie zła. Nasza bohaterka westchnęła teatralnie. Wściekła Pomfrey to nie obliczalna Pomfrey. Spojrzała na chłopaka wzrokiem bazyliszka w czasach świetności.
-Siedź cicho i najlepiej umrzyj przy okazji. Będzie tak wygodniej. Ach i zdejmuj koszulę…
-Lexonna , może milej? Chłopcze, co Ci się stało? To jest dość silna substancja żrąca…
Na wzmiankę o koszuli, uniósł brew do góry i spojrzał na nią z politowaniem.
-Gdybyś nie zauważyła to jedyną częścią ciała, która odniosła obrażenia jest moja twarz. Wybacz, ale nic z siebie nie zdejmę. Choćbyś nie wiem jak mnie prosiła.-Uśmiechnął się sardonicznie i zwrócił w stronę Pomfrey. -Ach, to tylko taki... mały wypadek przy pracy -Burknął, zerkając na rudzielca spode łba. Ona oczywiście się zakłopotała, jednak nic nie powiedziała. Już czuła ochrzan od Pomfrey. Po prostu to czuła.
On nie chciał być świadkiem "najazdu" Pomfrey na dziewczynę i pragnął jak najszybciej się stąd zmyć. Jakoś tym razem postanowił schować głęboko swoją rycerskość i nie stawać w jej obronie. Zasłużyła sobie na takie ostre upomnienie. Pozwolił ‘’wrednemu rudzielcowi’’ się opatrzyć i zabrał fiolkę z eliksirem. Po chwili Lexy próbowała się delikatnie, ale wyszedł grymas.
-Dzięki. Przynajmniej umiesz naprawić swój błąd bez żadnych numerów -Spojrzał na jej nieudaną próbę uśmiechu i źle ją zinterpretował. -I nie rób takiej zbolałej miny. Nie umrzesz od jednego, dobrego uczynku. - Obrócił się na pięcie i opuścił skrzydło szpitalne. Nie miał zamiaru przebywać tam dłużej niż to było konieczne. Dla niej jednak była to nieopisana ulga! Miała spokój od niego. Już chciała wyjść, jednak Pomfrey ją zatrzymała.
-Hola hola, moja droga… Teraz to mi wszystko wytłumaczysz. I to migiem. – powiedziała zła pielęgniarka, a czerwono-włosa opowiedziała jej wszystko…
Kilka godzin później, wieczór…
W tym roku ona była Prefektem. Akurat teraz miała patrol i chciała sobie coś zjeść. Gdy przyuważyła Blacka, uśmiechnęła się wrednie, i poszła za nim, niezauważona. Jak już tam wszedł, zamknęła drzwi zaklęciem.-Wiesz co, Black? Nie ładnie tak chodzić po nocy, narażając się Pani Prefekt.40 punktów od Slytherinu za szlajanie się i 20 za chodzenie bez koszuli, a i masz jeszcze szlaban.-uśmiechnęła się podle. Pamiętała jak kiedyś ją wyzywał z powodu zmieniających się włosów. A w tym czasie na prawdę się jej podobał. Jednak teraz nie trudziła sobie tym głowy.
Usłyszał jak drzwi zatrzaskują się za nim i zerknął w tamtą stronę. Oczywiście! Kto inny jak nie ona? Westchnął ciężko i niewzruszony, powrócił do smarowania kanapki.
-Ach, gdyby to tylko działało w ten sposób... -powiedział spokojnie. -Niestety nie możesz mi odjąć punktów, bo w tym roku zostałem prefektem NACZELNYM za dobre wyniki w nauce. Mogę się odpłaci pięknym za nadobne, lecz... Och, tak. Mam większe przywileje niż ty. Ups.
Obrócił się w jej stronę ze złośliwym uśmieszkiem na wargach i zaczął leniwi mieszać swoją herbatę.
-No co? Znowu chcesz posunąć się do przemocy? To przykre, że musisz się uciekać do takich rzeczy, bo inaczej nie potrafisz. – Wiedział, że rozdrażni dziewczynę, ale cóż, miał do tego prawo. W końcu ,co by był z niego za Ślizgon, gdyby tego nie zrobił.
Po chwili podeszła do niego z złośliwym uśmieszkiem.
-Uważasz że moja przemoc to jedyny sposób...Otóż nie...
Musnęła swoim nosem jego szyję i policzek prowokująco.
-Wiem że się boisz mojego brata, więc jeżeli bym chciała, mogłabym mu donieść na Ciebie. Jednakże przemoc w mojej postaci to wybawienie. A poza tym...Z tego co widzę w twojej głowie, zastanawiasz się, co mi takiego zrobiłeś że Cię nienawidzę...Wróćmy wspomnieniami do drugiego roku.
Spojrzała mu w oczy. Po chwili wyciągnęła zdjęcie dziewczynki , z tęczowymi włosami.
-Gdy chciałam do Ciebie podejść i porozmawiać, Ty wyśmiałeś mnie, moje włosy i to że miałam odwagę do Ciebie podejść. A w tamtych czasach , mimo że byłeś dzieciakiem wpadłeś mi w oko, i na szczęście szybko wypadłeś. Jednak musisz wiedzieć, że te włosy nie są ode mnie zależne.
Dziewczyna miała poważne problemy z głową. Jak mogło irytować ją coś, co bezmyślnie powiedział jako dzieciak parę lat temu i czego nawet nie pamiętał? Dzieci są okrutne. Nic tego nie zmieni.Straszenie starszym bratem również było głupotą. Już widział jak Tom irytuje się tylko dlatego, że wkurza jego siostrzyczkę jedynie samym swoim istnieniem.
Nie mogąc się powstrzymać, parsknął śmiechem.
-Och… A więc… Masz do mnie żal, Riddle?
Dziewczyna bez odpowiedzi go wyminęła i po dłuższej chwili wyszła…
~~~~~~~~
No i koniec tego rozdziału.Mam nadzieję, że się podobał. ;)
sobota, 27 kwietnia 2013
Wyjaśnienia co do bloga + prolog.
Witam was serdecznie! To mój drugi blog (pierwszy był niewypałem, więc go usunęłam). Będę pisać dość...nietuzinkową historię, wraz z całkiem nieznaną parą.A konkretniej opowieść będzie dotyczyć Lexonny Marion Riddle i Regulusa Arctusa Blacka.Dla niektórych druga postać jest jako-tako znana.W moim opowiadaniu przybliżę ich historię.Tom Riddle w moim opowiadaniu będzie chodził do szkoły w czasach huncwotów(mimo, iż wiem że jest inaczej, jednak to jest na potrzeby mojego opowiadania.). Jeżeli będą jakieś zastrzeżenia do czegokolwiek - pisania, literówek, które mogą się zdarzyć lub coś - proszę informować, będę bardzo wdzięczna.Myśli oraz wspomnienia będą zaznaczone pochyłą czcionką.A teraz już nie przedłużając ukazuję wam prolog.~
*~*~*~*~*~*~*~*
Czerwono-włosa dziewczyna słuchała Horacego Slughorna na eliksirach.Dzisiaj musieli zrobić Wywar Żywej Śmierci, co bardzo podobało się dziewczynie.Bardzo chciała dołączyć do koleżanki z pokoju- Lily Evans i stać się ulubienicą Slughorna i przynależeć do klubu ślimaka.Próbowała odczytać co było napisane na tablicy, jednak niechcący przeszkadzał jej chłopak siedzący przed nią.''Suń swój ogromny łeb, baranie'' - pomyślała.Gdy jej prośby zdały się na nic, oblała chłopaka eliksirem żrącym, który wyszedł jej bratu - Tomowi.''Jakie to szczęście, że Tomowi nigdy nie wychodziły eliksiry.'' - pomyślała wesoło.Oczywiście tym chłopakiem okazał się Regulus Black - podły ślizgon z rodziny Blacków, podobnie jak jej inna przyjaciółka, Bellatrix.O ile przyjaciółkę i jej siostry uwielbiała, to jej kuzyna nienawidziła.A dlaczego? Dlatego, że w drugiej klasie próbowała z nim rozmawiać, on ją wyśmiał z powodu nietypowego koloru włosów, konkretniej niebieskiego.Cóż mogła poradzić, że była metamorfomagiem?Teraz jej włosy również były dziwne - były czerwone tak, jak tło na herbie jej domu, Gryffindoru.Gdy każdy patrzył się na nią z szokiem na twarzy, jej brat wywlókł ją za klasę, krzycząc na nią, czemu oszpeciła jego sługi, ona tylko bezczelnie mu odpowiedziała i wróciła do klasy.Jednak poszkodowany zaraz mocno ciągnąc ją za ramię wywlókł poza klasę, sycząc przekleństwa pod nosem.
-Czemu to zrobiłaś?Nudziło Ci się ,chciałaś zabłysnąć czy jak , Gryfonko? - ostatnie słowo zaakcentował ,mówiąc z pogardą.Twarz strasznie szczypała.-Zapłacisz mi za to...Ale to później.Teraz nie mam czasu na marnowanie go na Ciebie.Powinienem iść do skrzydła szpitalnego.-Syknął i poszedł do wspomnianego pomieszczenia.
Ona również się tam udała, jednak inną drogą.Miała tam na swoje nieszczęście praktyki magomedyczne, czego teraz żałowała jak cholera...
*~*~*~*~*~*~*
Mam nadzieję, że się spodobało.Wybaczcie że krótkie, jednak tak już jest.Lubię krótkie rozdziały , pozostawiające niedosyt.;)
*~*~*~*~*~*~*~*
Czerwono-włosa dziewczyna słuchała Horacego Slughorna na eliksirach.Dzisiaj musieli zrobić Wywar Żywej Śmierci, co bardzo podobało się dziewczynie.Bardzo chciała dołączyć do koleżanki z pokoju- Lily Evans i stać się ulubienicą Slughorna i przynależeć do klubu ślimaka.Próbowała odczytać co było napisane na tablicy, jednak niechcący przeszkadzał jej chłopak siedzący przed nią.''Suń swój ogromny łeb, baranie'' - pomyślała.Gdy jej prośby zdały się na nic, oblała chłopaka eliksirem żrącym, który wyszedł jej bratu - Tomowi.''Jakie to szczęście, że Tomowi nigdy nie wychodziły eliksiry.'' - pomyślała wesoło.Oczywiście tym chłopakiem okazał się Regulus Black - podły ślizgon z rodziny Blacków, podobnie jak jej inna przyjaciółka, Bellatrix.O ile przyjaciółkę i jej siostry uwielbiała, to jej kuzyna nienawidziła.A dlaczego? Dlatego, że w drugiej klasie próbowała z nim rozmawiać, on ją wyśmiał z powodu nietypowego koloru włosów, konkretniej niebieskiego.Cóż mogła poradzić, że była metamorfomagiem?Teraz jej włosy również były dziwne - były czerwone tak, jak tło na herbie jej domu, Gryffindoru.Gdy każdy patrzył się na nią z szokiem na twarzy, jej brat wywlókł ją za klasę, krzycząc na nią, czemu oszpeciła jego sługi, ona tylko bezczelnie mu odpowiedziała i wróciła do klasy.Jednak poszkodowany zaraz mocno ciągnąc ją za ramię wywlókł poza klasę, sycząc przekleństwa pod nosem.
-Czemu to zrobiłaś?Nudziło Ci się ,chciałaś zabłysnąć czy jak , Gryfonko? - ostatnie słowo zaakcentował ,mówiąc z pogardą.Twarz strasznie szczypała.-Zapłacisz mi za to...Ale to później.Teraz nie mam czasu na marnowanie go na Ciebie.Powinienem iść do skrzydła szpitalnego.-Syknął i poszedł do wspomnianego pomieszczenia.
Ona również się tam udała, jednak inną drogą.Miała tam na swoje nieszczęście praktyki magomedyczne, czego teraz żałowała jak cholera...
*~*~*~*~*~*~*
Mam nadzieję, że się spodobało.Wybaczcie że krótkie, jednak tak już jest.Lubię krótkie rozdziały , pozostawiające niedosyt.;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)