piątek, 31 maja 2013

Rozdział I - ''Masz do mnie żal, Riddle?

Dziewczyna spojrzała uważnie na osoby ,które miała leczyć. Gdy zobaczyła tego gnojka, wkurzyła się jak nigdy. O nie, jego leczyć nie będzie! Choćby nie wiem, jaką prosiła Pomfrey, ona nie tknie go palcem. Jednak miała pecha.
-Lexonno , musisz uleczyć tego Blacka. I bez dyskusji ! Chyba, że chcesz stracić swoje praktyki, młoda damo! – powiedziała kobieta wyraźnie zła. Nasza bohaterka westchnęła teatralnie.  Wściekła Pomfrey to nie obliczalna Pomfrey. Spojrzała na chłopaka wzrokiem bazyliszka w czasach świetności.
-Siedź cicho i najlepiej umrzyj przy okazji. Będzie tak wygodniej. Ach i zdejmuj koszulę…
-Lexonna , może milej? Chłopcze, co Ci się stało? To jest dość silna substancja żrąca…
Na wzmiankę o koszuli, uniósł brew do góry i spojrzał na nią z politowaniem.
-Gdybyś nie zauważyła to jedyną częścią ciała, która odniosła obrażenia jest moja twarz. Wybacz, ale nic z siebie nie zdejmę. Choćbyś nie wiem jak mnie prosiła.-Uśmiechnął się sardonicznie i zwrócił w stronę Pomfrey. -Ach, to tylko taki... mały  wypadek przy pracy -Burknął, zerkając na rudzielca spode łba. Ona oczywiście się zakłopotała, jednak nic nie powiedziała. Już czuła ochrzan od Pomfrey. Po prostu to czuła.
On nie chciał być świadkiem "najazdu" Pomfrey na dziewczynę i pragnął jak najszybciej się stąd zmyć. Jakoś tym razem postanowił schować głęboko swoją rycerskość i nie stawać w jej obronie. Zasłużyła sobie na takie ostre upomnienie. Pozwolił ‘’wrednemu rudzielcowi’’ się opatrzyć i zabrał fiolkę z eliksirem. Po chwili Lexy próbowała się delikatnie, ale wyszedł grymas.

-Dzięki. Przynajmniej umiesz naprawić swój błąd bez żadnych numerów -Spojrzał na jej nieudaną próbę uśmiechu i źle ją zinterpretował. -I nie rób takiej zbolałej miny. Nie umrzesz od jednego, dobrego uczynku. - Obrócił się na pięcie i opuścił skrzydło szpitalne. Nie miał zamiaru przebywać tam dłużej niż to było konieczne. Dla niej jednak była to nieopisana ulga! Miała spokój od niego. Już chciała wyjść, jednak Pomfrey ją zatrzymała.
-Hola hola, moja droga… Teraz to mi wszystko wytłumaczysz. I to migiem. – powiedziała zła pielęgniarka, a czerwono-włosa opowiedziała jej wszystko…

Kilka godzin później, wieczór…

W tym roku ona była Prefektem. Akurat teraz miała patrol i chciała sobie coś zjeść. Gdy przyuważyła Blacka, uśmiechnęła się wrednie, i poszła za nim, niezauważona. Jak już tam wszedł, zamknęła drzwi zaklęciem.-Wiesz co, Black? Nie ładnie tak chodzić po nocy, narażając się Pani Prefekt.40 punktów od Slytherinu za szlajanie się i 20 za chodzenie bez koszuli, a i masz jeszcze szlaban.-uśmiechnęła się podle. Pamiętała jak kiedyś ją wyzywał z powodu zmieniających się włosów. A w tym czasie na prawdę się jej podobał. Jednak teraz nie trudziła sobie tym głowy.

Usłyszał jak drzwi zatrzaskują się za nim i zerknął w tamtą stronę. Oczywiście! Kto inny jak nie ona? Westchnął ciężko i niewzruszony, powrócił do smarowania kanapki.
-Ach, gdyby to tylko działało w ten sposób... -powiedział spokojnie. -Niestety nie możesz mi odjąć punktów, bo w tym roku zostałem prefektem NACZELNYM za dobre wyniki w nauce. Mogę się odpłaci pięknym za nadobne, lecz... Och, tak. Mam większe przywileje niż ty. Ups.
Obrócił się w jej stronę ze złośliwym uśmieszkiem na wargach i zaczął leniwi mieszać swoją herbatę.
-No co? Znowu chcesz posunąć się do przemocy? To przykre, że musisz się uciekać do takich rzeczy, bo inaczej nie potrafisz. – Wiedział, że rozdrażni dziewczynę, ale cóż, miał do tego prawo. W końcu ,co by był z niego za Ślizgon, gdyby tego nie zrobił.
Po chwili podeszła do niego z złośliwym uśmieszkiem.
-Uważasz że moja przemoc to jedyny sposób...Otóż nie...
Musnęła swoim nosem jego szyję i policzek prowokująco.
-Wiem że się boisz mojego brata, więc jeżeli bym chciała, mogłabym mu donieść na Ciebie. Jednakże przemoc w mojej postaci to wybawienie. A poza tym...Z tego co widzę w twojej głowie, zastanawiasz się, co mi takiego zrobiłeś że Cię nienawidzę...Wróćmy wspomnieniami do drugiego roku.
Spojrzała mu w oczy. Po chwili wyciągnęła zdjęcie dziewczynki , z tęczowymi włosami.
-Gdy chciałam do Ciebie podejść i porozmawiać, Ty wyśmiałeś mnie, moje włosy  i to że miałam odwagę do Ciebie podejść. A w tamtych czasach , mimo że byłeś dzieciakiem wpadłeś mi w oko, i na szczęście szybko wypadłeś. Jednak musisz wiedzieć, że te włosy nie są ode mnie zależne.
Dziewczyna miała poważne problemy z głową. Jak mogło irytować ją coś, co bezmyślnie powiedział jako dzieciak parę lat temu i czego nawet nie pamiętał? Dzieci są okrutne. Nic tego nie zmieni.Straszenie starszym bratem również było głupotą. Już widział jak Tom irytuje się tylko dlatego, że wkurza jego siostrzyczkę jedynie samym swoim istnieniem.
Nie mogąc się powstrzymać, parsknął śmiechem.
-Och… A więc… Masz do mnie żal, Riddle?

Dziewczyna bez odpowiedzi go wyminęła i po dłuższej chwili wyszła…


~~~~~~~~



No i koniec tego rozdziału.Mam nadzieję, że się podobał. ;)