Dziewczyna
spojrzała uważnie na osoby ,które miała leczyć. Gdy zobaczyła tego gnojka,
wkurzyła się jak nigdy. O nie, jego leczyć nie będzie! Choćby nie wiem, jaką
prosiła Pomfrey, ona nie tknie go palcem. Jednak miała pecha.
-Lexonno , musisz uleczyć tego Blacka. I bez dyskusji ! Chyba, że chcesz
stracić swoje praktyki, młoda damo! – powiedziała kobieta wyraźnie zła. Nasza
bohaterka westchnęła teatralnie.
Wściekła Pomfrey to nie obliczalna Pomfrey. Spojrzała na chłopaka
wzrokiem bazyliszka w czasach świetności.
-Siedź cicho i najlepiej umrzyj przy okazji. Będzie tak wygodniej. Ach i
zdejmuj koszulę…
-Lexonna , może milej? Chłopcze, co Ci się stało? To jest dość silna substancja
żrąca…
Na wzmiankę o koszuli, uniósł brew do góry i spojrzał na nią
z politowaniem.
-Gdybyś nie zauważyła to jedyną częścią ciała, która
odniosła obrażenia jest moja twarz. Wybacz, ale nic z siebie nie zdejmę.
Choćbyś nie wiem jak mnie prosiła.-Uśmiechnął się sardonicznie i zwrócił w
stronę Pomfrey. -Ach, to tylko taki... mały wypadek przy pracy -Burknął, zerkając na
rudzielca spode łba. Ona oczywiście się zakłopotała, jednak nic nie
powiedziała. Już czuła ochrzan od Pomfrey. Po prostu to czuła.
On nie chciał być świadkiem "najazdu" Pomfrey na dziewczynę i pragnął
jak najszybciej się stąd zmyć. Jakoś tym razem postanowił schować głęboko swoją
rycerskość i nie stawać w jej obronie. Zasłużyła sobie na takie ostre
upomnienie. Pozwolił ‘’wrednemu rudzielcowi’’ się opatrzyć i zabrał fiolkę z
eliksirem. Po chwili Lexy próbowała się delikatnie, ale wyszedł grymas.
-Dzięki. Przynajmniej umiesz naprawić swój błąd bez żadnych
numerów -Spojrzał na jej nieudaną próbę uśmiechu i źle ją zinterpretował. -I
nie rób takiej zbolałej miny. Nie umrzesz od jednego, dobrego uczynku. -
Obrócił się na pięcie i opuścił skrzydło szpitalne. Nie miał
zamiaru przebywać tam dłużej niż to było konieczne. Dla niej jednak była to
nieopisana ulga! Miała spokój od niego. Już chciała wyjść, jednak Pomfrey ją
zatrzymała.
-Hola hola, moja droga… Teraz to mi wszystko wytłumaczysz. I to migiem. –
powiedziała zła pielęgniarka, a czerwono-włosa opowiedziała jej wszystko…
Kilka godzin później, wieczór…
W tym roku ona była Prefektem. Akurat teraz miała patrol i chciała sobie coś
zjeść. Gdy przyuważyła Blacka, uśmiechnęła się wrednie, i poszła za nim,
niezauważona. Jak już tam wszedł, zamknęła drzwi zaklęciem.-Wiesz co, Black? Nie
ładnie tak chodzić po nocy, narażając się Pani Prefekt.40 punktów od Slytherinu
za szlajanie się i 20 za chodzenie bez koszuli, a i masz jeszcze
szlaban.-uśmiechnęła się podle. Pamiętała jak kiedyś ją wyzywał z powodu zmieniających
się włosów. A w tym czasie na prawdę się jej podobał. Jednak teraz nie trudziła
sobie tym głowy.
Usłyszał jak drzwi zatrzaskują się za nim i zerknął w tamtą
stronę. Oczywiście! Kto inny jak nie ona? Westchnął ciężko i niewzruszony,
powrócił do smarowania kanapki.
-Ach, gdyby to tylko działało w ten sposób... -powiedział
spokojnie. -Niestety nie możesz mi odjąć punktów, bo w tym roku zostałem
prefektem NACZELNYM za dobre wyniki w nauce. Mogę się odpłaci pięknym za
nadobne, lecz... Och, tak. Mam większe przywileje niż ty. Ups.
Obrócił się w jej stronę ze złośliwym uśmieszkiem na wargach
i zaczął leniwi mieszać swoją herbatę.
-No co? Znowu chcesz posunąć się do przemocy? To przykre, że
musisz się uciekać do takich rzeczy, bo inaczej nie potrafisz. – Wiedział, że
rozdrażni dziewczynę, ale cóż, miał do tego prawo. W końcu ,co by był z niego
za Ślizgon, gdyby tego nie zrobił.
Po chwili
podeszła do niego z złośliwym uśmieszkiem.
-Uważasz że moja przemoc to jedyny sposób...Otóż nie...
Musnęła swoim nosem jego szyję i policzek prowokująco.
-Wiem że się boisz mojego brata, więc jeżeli bym chciała, mogłabym mu donieść
na Ciebie. Jednakże przemoc w mojej postaci to wybawienie. A poza tym...Z tego
co widzę w twojej głowie, zastanawiasz się, co mi takiego zrobiłeś że Cię
nienawidzę...Wróćmy wspomnieniami do drugiego roku.
Spojrzała mu w oczy. Po chwili wyciągnęła zdjęcie dziewczynki , z tęczowymi
włosami.
-Gdy chciałam do Ciebie podejść i porozmawiać, Ty wyśmiałeś mnie, moje
włosy i to że miałam odwagę do Ciebie podejść. A w tamtych czasach , mimo
że byłeś dzieciakiem wpadłeś mi w oko, i na szczęście szybko wypadłeś. Jednak
musisz wiedzieć, że te włosy nie są ode mnie zależne.
Dziewczyna
miała poważne problemy z głową. Jak mogło irytować ją coś, co bezmyślnie
powiedział jako dzieciak parę lat temu i czego nawet nie pamiętał? Dzieci są
okrutne. Nic tego nie zmieni.Straszenie starszym bratem również było głupotą.
Już widział jak Tom irytuje się tylko dlatego, że wkurza jego siostrzyczkę
jedynie samym swoim istnieniem.
Nie mogąc się powstrzymać, parsknął śmiechem.
-Och… A więc… Masz do mnie żal, Riddle?
Dziewczyna bez odpowiedzi go wyminęła i po dłuższej chwili
wyszła…
~~~~~~~~
No i koniec tego rozdziału.Mam nadzieję, że się podobał. ;)